poniedziałek, 30 czerwca 2014

Z wizytą w biurze sprzedaży SOGO Roman Jędrzejczyk

Skoro świt, koło 14-stej, wybrałem się na zapowiedzianą wizytę u wczoraj odnalezionego dewelopera "Sogo Roman Jędrzejczyk", który buduje inwestycję "Osiedle Lutynia".
Jako ciekawostkę podam to, że p. Roman jest byłym wspólnikiem p. Marka Serkiezy (prowadzili razem EKOBAU). Pan Marek aktualnie prowadzi inwestycję Omega Buildings "Osada Dębowa" w Smolcu, którą to wcześniej miałem na oku, ale dość szybko z niej zrezygnowałem. Możesz przeczytać moją opinię o "Osadzie Dębowej" w Smolcu.

Aktualnie obydwu Panów łączy (przynajmniej medialnie) raczej oziębła znajomość, ale nie o tym chciałem napisać, bo nie mnie to oceniać.

Na Osobowickiej 70A spotkałem się z p. Bartkiem, który został przedstawiony jako szef sprzedaży. Zaprosił mnie do małej salki spotkań, wziął ze sobą wszystkie dokumenty i plany inwestycji. Zaczęliśmy rozmawiać. W sumie zbyt długo nie gadaliśmy, bo nagle do pomieszczenia wszedł jakiś człowiek z czupryną, której zazdrościć mógłby mu sam Wodecki i ściskając mi dłoń, grzecznie się przedstawił i zapytał:

"Dzień dobry, nazywam się Roman Jędrzejczyk i jestem właścicielem tej firmy. Czy mógłbym usiąść i posłuchać, jak rozmawia z Panem mój szef sprzedaży"?

Pomyślałem: mam w dupie, czy to standardowy tekst tego gościa, ale kurwa mnie nim kupił! :)

Odpowiedziałem: Oczywiście, będzie mi bardzo miło.

Później już właściwie rozmawiałem z p. Romanem. Pan Bartek od czasu do czasu coś wtrącał bądź pokazywał mi dokumenty, plany itp.
Pan Roman odpowiedział na wszystkie moje pytania a nawet zaproponował upust. Poopowiadał też kilka historyjek o tym, jak zaczynał, jak budował Smolec, że teraz buduje Lutynię itd. Co prawda, mój socjotechniczny nos węszy zwykłe nawijanie makaronu na uszy i że ten sam tekst sprzedaje wszystkim innym klientom, no ale cóż, liczą się chęci! Przynajmniej rozmawia ze mną szef wszystkich szefów, negocjuje, odpowiada na moje pytania - to się liczy.

Po 40-stu minutach rozmowy i odpowiedzi na wszystkie moje najważniejsze pytania, pan Roman pożegnał się ze mną, podziękował za spotkanie, wsiadł do Bentleya i odjechał. Dobry przykład "jak kupić klienta". W mojej osobistej punktacji 8/10. Dwa punkty odejmuję za brak whisky na stole i to, że sam musiałem poprosić o włączenie klimatyzacji.

Po spotkaniu w biurze sprzedaży, pojechałem na budowę, ale o tym już w kolejnym poście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.